Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Polska odpadła z EURO 2012

Polscy piłkarze po porażce z Czechami 0:1 we Wrocławiu odpadli z mistrzostw Europy. Z grupy A awansowali do ćwierćfinałów ich sobotni rywale oraz Grecy, którzy w Warszawie na Stadionie Narodowym pokonali Rosjan 1:0.

Początek meczu pokazał, że determinacji im nie brakuje. Pierwszy kwadrans całkowicie zdominowali. Już w drugiej minucie Ludovic Obraniak znakomicie dośrodkował w pole karne, gdzie stał Dariusz Dudka, ale ten uderzył w boczną siatkę.

Minutę później groźnie było po drugiej stronie boiska. Gebre Selassie podał dom Vaclava Pilara, ale ten nie trafił dokładnie w piłkę.

Później rozpoczął się koncert niewykorzystanych sytuacji Polaków. W szóstej minucie Obraniak znowu z rzutu wolnego uderzył w boczną siatkę, cztery minuty później Robert Lewandowski nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem Petrem Cechem.

Uderzał również Eugen Polanski (wysoko nad poprzeczką), z dystansu próbował Sebastian Boenisch (obrona Cecha w ostatniej chwili), a głową Marcin Wasilewski. Jakub Błaszczykowski przeprowadził również bardzo ładną akcję z Łukaszem Piszczkiem, ale ciągle brakowało "kropki nad i".

Zegar pokazywał 37. minutę, kiedy obraz gry kompletnie się zmienił. Do pracy musiał wziąć się Przemysław Tytoń, który wielokrotnie ratował Polaków przed utratą gola. Najpierw obronił strzał Milana Barosa (w sytuacji sam na sam), później z dystansu Jaroslava Plasila.

Na zakończenie pierwszej połowy szansę mieli jeszcze Polacy. Robert Lewandowski podał do Rafała Murawskiego, ale piłka poleciała obok bramki.

Przerwa posłużyła Czechom. Wiedzieli, że w Warszawie Grecy wygrywali wówczas z Rosjanami 1:0, więc oni też muszą zwyciężyć, by awansować. I to oni rzucili się do ataku.

Nie pomogły nawet zmiany, których trener Franciszek Smuda dokonał. Za Ludovica Obraniaka wszedł Paweł Brożek i za Polanskiego Kamil Grosicki.

Nie ożywili oni jednak zbytnio gry. Groźnych sytuacji kibice nie widzieli aż do 54. minuty. Później o jeden bieg przyspieszyli Czesi. Zaczęło być gorąco. David Limbersky spudłował. Polacy nie radzili sobie i zaczęli faulować przy polu karnym.

Trudne zadanie miał Tytoń, ale radził sobie znakomicie. Zwłaszcza w 64. minucie zdołał wybić piłkę uderzoną głową z paru metrów.

Jedną z niewielu akcji skonstruowali Polacy w 71. minucie, ale źle podał Murawski, piłkę przejęli Czesi i ruszyli z kontrą, Baros podał do Petra Jiracka, a ten łatwo minął w polu karnym Wasilewskiego i nie dał szans Tytoniowi.

Lewandowski jeszcze próbował strzelić z dystansu, ale Czesi niesieni dopingiem własnych kibiców nie mieli zamiaru wypuścić wygranej i awansu z rąk. I to właśnie oni w 77. minucie mogli cieszyć się z prowadzenia 2:0. Błąd w obronie popełnił Piszczek, podał prosto pod nogi czeskiego zawodnika, Tytoń odważnie wyszedł za pole karne i uratował drużynę od straty kolejnego gola.

Na cztery minuty przed końcowym gwizdkiem tuż nad bramką uderzył głową jeszcze Marcin Wasilewski, a w doliczonym czasie gry Kadlec wybił piłkę sprzed linii bramkowej. Wynik spotkania już się nie zmienił, po zakończeniu meczu wśród Czechów zapanował szał radości.

Dla biało-czerwonych był to drugi w historii udział w Euro. Przed czterema laty pod wodzą Leo Beenhakkera zremisowali z Austrią (1:1) oraz ulegli Niemcom (0:2) i Chorwatom (0:1) i odpadli w tej samej fazie turnieju.

Powrót na górę strony